To tak na wszelki wypadek, gdyby ktoś myślał, że ludzie bawiący się na mieście mają piękne wygrane życie, a Ty siedzisz w domu i płaczesz do poduszki…
Zebrało mi się na wspomnienia z wakacji. Nie, nie będzie plaży, palm i zachodów słońca. Zresztą to bardziej obserwacje, niż moje własne doświadczenia. Wczoraj w nocy słuchałam sobie muzyki, oglądając klipy (najnowszy Aoife McArdle) i przypomniało mi się lato. Druga, brzydsza strona lata. I przypomniało mi się też, że przecież ludzie dużo częściej wychodzą na miasto nie żeby się cieszyć, ale żeby zapomnieć (a nam naiwnym tak łatwo pomylić osobę szczęśliwą z udręczoną). I że tych drugich jest zawsze zdecydowanie więcej. I że w tym stanie każdy śmiech, pocałunek, łyk alkoholu jest zwyczajnym uciekaniem od siebie. I że ciężko się na to patrzy.
A potem czwarta nad ranem. Powroty. Taksówki i nocne autobusy wypełnione ludźmi o mętnych spojrzeniach.
Nikt nikogo nie pokochał. Nikt nic nie wygrał. Nie ma czego wspominać. A właściwie to lepiej zapomnieć.
„A film about modern heartbreak in a small town”
Cavalier – James Vincent McMorrow from AOIFE MCARDLE on Vimeo.
Takie tam… nocne sztuczki na pustkę i ból serca.
Efektowne, nieefektywne.